środa, 13 marca 2013

Przychodzi baba do lekarza...

... a raczej dzwoni. Zeby sie umowic na wizyte. Pani w recepcji odpowiada: najblizszy termin: przyszly czwartek.
Baba mowi: Ale ja tutaj do przyszlego czwartku nie wytrzymam. Co noc od kilku dni boje sie ze znajde pluca na poduszce, tak okropny mam kaszel, mam 38.7 temperature, nie moge sama zejsc z lozka, potrzebuje zwolnienie do pracy a na dodatek moja 2.5 letnia coreczka ma takie same objawy.
Pani w recepcji odpowiada: oddzwoni do Pani lekarz.
Po 2 godzinach lekarz oddzwania. Przez telefon: Dam Pani antybiotyki (w ciemno) i coreczce tez (tez w ciemno).
Po tygodniu objawy dalej takie same, antybiotyk wyjedzony. Mozliwosc wizyty kontrolnej za kolejne 1.5 tygodnia. Temperatura jak byla tak jest, kaszel tak samo. Na szczescie mija po kolejnych kilku dniach, sam z siebie.
Dzisiaj, po kolejnych dwoch tygodniach smieje sie z tej historii - zeby nie plakac. Ludzie w Polsce narzekaja na sluzbe zdrowia, ale tutaj wcale nie jest lepiej. To tylko jeden z wielu przykladow. Moze kiedys sie pokusze i rozwine temat.