czwartek, 23 lutego 2012

Plackowy Wtorek

Lokalna odpowiedzia na polski Tlusty czwartek jest Pancake Tuesday. I poniewaz tak sie zlozylo, ze w tym roku mialam za malo oleju (i finansow zeby go dokupic) nie obdarowalam rodziny i przyjaciol domowymi paczkami - pomimo ze wielu z nich sie o nie dopytywalo :( Co przyrzadzilam zamiat? Nalesniki z bananami a wlasciwie Pancake'i, czyli cos bardziej jak nasze placki. Uwielbiamy je. Tzn ja i maz, poniewaz Mila musi byc w nastroju, bo generalnie nie lubi slodkich potraw - na pewno nie ma tego po mamusi ;) Tym razem byla :)
Nie pamietam skad wzielam na nie przepis, a robie je od kilku lat.
- szklanka maki (przesianej)
- lyzeczka proszku do pieczenia
- szklanka jogurtu (zwykle uzywamy bananowego, wtedy nalesniki sa ekstremalnie bananowe :D, ale moze byc zwykly, albo kefir czy maslanka)
- 3 lyzki cukru
- jajko
- 2 lyzki masla - roztopionego
- 2 lyzki miodu
- duzy banan pokrojony wg. uznania - u nas zawsze w kosteczke bo wtedy fajnie sie rozprowadza po wszystkich plackach :)
Patelnie najlepiej teflonowa, jedna z tych nieprzywieralnych, stawiamy na kuchni i czekamy az sie rozgrzeje, a nastepnie obnizamy temerature na pol gwizdka. W miedzyczasie mieszamy energicznie wszystkie skladniki i wylewamy na goraca patelnie lyzka - w zaleznosci od upodobania. Gdy ciasto zetnie sie i na gorze nie widac maciapaji, odwracamy na druga strone :)
Podajemy polane miodem. Albo z bita smietana. Albo z kulka lodow - to zalezy juz tylko od Was :D


Smacznego :)

poniedziałek, 20 lutego 2012

Nie mowie tego czesto...

Nie mowie tego czesto, ale jestem bardzo dumna z mojego meza. Tak sie nieszczesliwie zlozylo, ze jeden z jego przyjaciol zachorowal. Na raka. Chorobsko dopadlo go nagle i po raz drugi, gdy juz wydawalo sie mial spokoj. Wiec wszyscy zaczeli myslec, w jaki sposob mozna pomoc Joe. Jak to w takich sytuacjach bywa, najbardziej potrzebne sa pieniadze. Nie mamy wiele, ale kazdy chcial dac cos od siebie. Ja urzadzilam w pracy wyprzedaz wypiekow - zakonczona calkiem satysfakcjonujaca suma. Ale nie o mnie i o moich wypiekach mial byc ten wpis. Tylko o moim mezu, ktory tez chcial dolozyc swoja cegielke. I coz takiego zrobil? Otoz obcial wlosy. Wielkie rzeczy (moze ktos pomyslec), niektorzy obcinaja je raz w tygodniu. Z tym ze moj maz, mial wspaniale, dlugie, rude loki, ktore obcial na dlugosc 3mm. Obcial je w zamian za sponsoring. Chodzil po ludziach i obiecywal, ze jesli go zasponsoruja, to on sie ogoli. I jak obiecal, tak zrobil. Zebral calkiem ladna kwote, ktora przekazal na fundusz kolegi, a wlosy zapakowal i wyslal do organizacji Little Princess Trust, ktora pomaga dzieciom po utracie wlosow. Dzisiaj dostal list z podziekowaniami. 
A ja jestem z niego bardzo dumna. 

środa, 15 lutego 2012

Chusteczki Huggies Baby Wipes

Naleze do tych mam, ktore sa wierne dobrym, sprawdzonym markom i o ile nie dostane darmowej probki, to nie lubie testowac na wlasnym dziecku nowych produktow. Juz kilka razy sie przejechalam, np. na pieluszkach Huggies, ktore kupilam "z braku laku". I zamiast wyciagnac konsekwencje z tego ze Huggies jest zawsze "be" (Mila miala kilka pieluch tej firmy na zadku, i wszystkie byly kiepskie) kupilam cale ogromne pudlo chusteczek nawilzonych Huggies Baby Wipes. Dlaczego? Bo nie bylo Johnson&Johnson, ktorych zawsze uzywamy. Poza tym, byly w promocji. Wiec pomyslelismy, czemu nie? Teraz juz znam odpowiedz na pytanie: czemu nie. Mowiac delikatnie, najgorsze badziewie chusteczkowe, z jakim pupa Mili miala do czynienia. Ja juz pomine fakt ze zapach mi sie nie podoba - wiadomo, to akurat to kwestia gustu. Gorzej ze w momencie, gdy probuje je wyjac z opakowania, zawsze kawalek pozostaje mi w reku. Przez pierwsze 3 chusteczki wyskubalam dziure, probujac je wyjac. W tym czasie dziecko lezalo z golym tylkiem i w miare cierpliwie czekalo, ale czesto jej sie to nie zdarza. Gdy juz udalo mi sie je wyjac, poszlo niby troche lepiej. Niby. Sa grube, przez co opakowanie szybko sie konczy, a do zmiany pieluszki z wieksza zawartoscia potrzeba ok. 5-6 chusteczek. Powiedzmy ze bylabym sklonna sie przemeczyc i przeskubac przez reszte opakowan - bylo ich w zestawie chyba ze 12, gdyby nie odkrycie z dnia nastepnego. Otoz gdy na drugi dzien otworzylam pieluszke o poranku, z przerazeniem odkrylam ze obszary, z ktorymi chusteczki mialy stycznosc, pokryte sa wysypka, skladajaca sie z pecherzykow. Wygladalo to koszmarnie i bylo bolesne. Mialam nadzieje, ze moze chociaz uzyje tychze chusteczek do zmywania makijazu, ale mnie tez cos po nich zsypalo. Dlatego chusteczkom Huggies Baby Wipes mowimy stanowcze nie, a pozostale 11 opakowan oddam w dobre rece, jesli ktos ich uzywa i jest zadowolony.
Wiem ze sa dostepne rowniez w Polsce, wiec zapodaje zdjecie: Ku przestrodze.

wtorek, 14 lutego 2012

Oswajanie Smutku

Dawno, dawno temu, gdy jeszcze studiowalam pedagogike, zapisalam sie na zajecie pt. Ksiazka i dziecko. Zapisalam sie na nie ze wzgledu na to, ze byly punktowane a przy okazji mialam na nie przeczytana wiekszosc wymaganych lektur - czyli ksiazek dla dzieci :)
Pani Profesor zawsze zwracala nasza uwage na Basnie Andersena, na smutne wierszyki, na historie bez "happy endu" i powtarzala nam do znudzenia, ze musimy je czytac naszym dzieciom. Ze w swiecie disneyowskiej rozowo-zlotej tandety, musimy pokazywac za wczasu  przyszlym pokoleniom, ze w zyciu nie zawsze jest dobrze. I wlasnie na ten temat mialysmy dosyc rozbudowana sprzeczke z kolezanka. Napisalam dla Mili piosenke o Tulipanie. Tekst zamieszczam ponizej, zeby nie tracic watku. Piosenka nie konczy sie szczesliwie. Tymczasem kolezanka wyszla z zalozenia, ze skoro to piosenka dla dziecka, to musi konczyc sie dobrze. No ale wlasnie, co jest dobrego w tym ze wszystko skonczy sie dobrze? Czy dobre zakonczenie jest tym jedynym wlasciwym dla dziecka? Podobna sprzeczke mialysmy po obejrzeniu filmu "Jak wytrenowac smoka". Ja uwazalam ze zakonczenie jest super, ona byla zbulwersowana, ze takie rzeczy sie pokazuje dzieciom. Ja uwazalam ze zakonczenie jest piekne i posiada wiele wartosci edukacyjnych, ona ze jest pesymistyczne i zle.
Wydaje mi sie (i jest to tylko i wylacznie moja opinia) ze od malego musimy dzieci zapoznawac z roznymi tekstami, historiami, filmami. Po co? Przede wszystkim, zeby dziecko uwrazliwic na los innych. Po co jeszcze? Po to, zeby jesli kiedys cos pojdzie nie tak, dziecko bylo na to "nie tak" przygotowane. Wiem ze wielu rodzicow uwaza ze dziecko ma jeszcze duzo czasu, zeby sie uodpornic czy uwrazliwic, ze nie mozemy dziecku zatruwac dziecinstwa pesymistycznymi historiami. Powiem szczerze ze ja sama nie jestem w stanie np. przeczytac bajki o Dziewczynce z zapalkami, a nawet przy brzydkim kaczatku regularnie wycieram lze jedna i druga. Licze na to ze albo sie przelamie, albo poprosze Tate Mili, zeby mnie uwolnil od tego przykrego obowiazku.

A oto piosenka o Tulipanie:

Zginal odszedl Pan Tulipan,
Pani swojej juz nie tuli.
Skradli go wraz z glowa zlota,
Wszyscy wkolo jej wspolczuli.

Pan Tulipan, Tulipan Tulipan
Pan Tulipan, Tulipan Tulipan
Pan Tulipan, Tulipan Tulipan
Pan Tulipan, Tulipan Tulipan

Placze Pani Tulipani,
Wiatr jej szarpie watle platki.
Prosze mnie zerwijcie takze
I zabierzcie z tej rabatki

Pan Tulipan, Tulipan Tulipan...

Z nim zestarzec sie w wazonie,
Wraz z nim uschnac chce w bukiecie.
Wyciagnijcie swoje dlonie,
Czemu zerwac mnie nie chcecie?

Pan Tulipan, Tulipan Tulipan...

Wypatruje ogrodnika
Moze przyjdzie z sekatorem.
Moze jej ukroci meki,
Moze jeszcze dzis wieczorem.

poniedziałek, 13 lutego 2012

I zabolalo...

Wrocilysmy wlasnie z Mila od znajomych. Mila poszla spac, a ja czym predzej pedze by postowac. Nawet nie wiem od czego tak naprawde zaczac.  Poszlysmy sie bawic do znajomych. Mila byla troche oniesmielona, bo to jednak nowe miejsce, a poza tym to akurat przypadala pora jej drzemki. Ale zachecona przez ogol, zajela sie zabawkami coreczki kolezanki, 4 miesiace starszej - ale nie to ze wiekszej, zeby nie bylo ze znecanie sie nad slabszym czy cos ;) I powiem wprost, nie wiem co zaszlo dokladnie, bo przerabialysmy angielski z kolezanka. Ale byla jakas przepychanka o zabawke. Bardzo mozliwe, ze zaczela coreczka kolezanki, ale ja nie widzialam i warknelam na Mile zeby oddala kolezance zabawke, zeby sie dzielila. W kazdym razie Wiktoria (chyba) pchnela Mile i zabrala jej zabawke. I to co zobaczylam, zlamalo mi serce. Poprostu. Moje dziecko nagle stanelo, zrobilo sie przerazliwie smutne i zagubione. I zaczelo plakac. Nigdy w zyciu nie bylam w takiej sytuacji. Ze ktos tak nieznacznie - ale jednak skrzywdzil moje dziecko, cos mu zabral, doprowadzil je do lez. Oczywiscie zarowno kolezanka, jak i jej maz zachowali sie super. Naprawde staneli na wysokosci zadania. Zwrocili coreczce uwage, ja utulilam Mile i kryzys zostal zazegnany, ale to mnie tak zabolalo, ze malo sama sie nie poplakalam. Ten bol na twarzy mojego dziecka, ten smutek. Autentycznie poczulam szarpniecie za serce. I nie chodzi o to, ze ja na wszystko Mili pozwalam. Absolutnie. Karce ja, gdy na to zasluzy; wie ze placzem niczego na mnie nie wymusi - a wiem kiedy udaje. I wiem ze tym razem nie udawala. Oczywiscie to nie jest jakis ogromny problem. Bardzo lubimy Wikusie i bardzo lubimy jej rodzicow.  Liczymy ze takie zabawowe spotkania beda odbywaly sie czesciej. To raczej dla mnie jako matki, bylo to nowe doswiadczenie, ktore uswiadomilo mi jak wiele musze sie jeszcze nauczyc i przez ile przejsc. Jako matka.  

piątek, 10 lutego 2012

Nursery rhymes / Wierszyki dla malych dzieci

Na dlugo, zanim sie tutaj zjawilam i na dlugo zanim zostalam mama fascynowaly mnie Nursery rhymes. To wlasnie takie krotkie wierszyki dla malych dzieci. Wydaje mi sie ze wywodza sie ze Stanow Zjednoczonych, ale nie jestem pewna i musialabym doczytac ;) W momencie gdy kupilam pierwsza ksiazke na ten temat moj angielski kulal, znacznie bardziej niz teraz, ale nie mniej bardzo podobaly mi sie te krotkie, proste formy - czytane badz spiewane. Czytywalam je pasjami i sluchalam w Internecie - powiedzialabym sciagalam ale teraz to niebezpieczne slowo - wiec nie powiem :p. W kazdym razie uwielbialam je, a teraz staly sie hmmm problematyczne. Dlaczego? Juz wyjasniam: Moje dziecko spedza ok. 5 godzin dziennie u niani, anglojezycznej. Dosyc czesto widuje sie z babcia, dziadkiem i innymi czlonkami rodziny ze strony meza, ktorzy faszeruja ja nursery rhymesami. No i moje dziecko, ktore bardzo lubi spiewac, tanczyc i recytowac (buzia sie jej prawie nie zamyka) sypie tymi tekstami na prawo i lewo. Juz slysze oburzone glosy, jak to sypie? Toz 21 miesiecy ma dopiero. A ona sypie na tyle, na ile pozwalaja jej te 21 miesieczne mozliwosci. Wiadomo, nie jest to plynna angielszczyzna, ale mozna bez problemu rozpoznac, ze wlasnie produkuje sie z Twinkle, twinkle little star, z Baa Baa blacksheep, Wheels on the bus go round and round i w 1000000 innych wierszykow. A jak sobie jakis upatrzy to nie ma przepros. Meczy go caly dzien. No i co ja moge zrobic? Polskie Na straganie w dzien targowy jest jeszcze dla niej zbyt zaawansowane. Poza tym przerywac jej i zmieniac na cos calkiem innego, tez pewnie nie mialo by sensu, zwlaszcza jak sie na czyms zafiksuje. W zwiazku z tym opracowalam inna metode, a mianowicie tlumacze te wierszyki - starajac sie zachowac ten sam rytm, te same gesty do pokazywania, ta sama tresc, zeby nie bylo ze wierszyk jest o swinkach w oryginale, a ja go tlumacze na kwiatki. Musze przyznac ze dziala :D Jak dziala? Tak ze Mila probuje (przynajmniej) spiewac je i po polsku, co napawa mnie ogromna duma. Oto kilka przykladow:

Round and round the garden 
Like a teddy bear.                 
One step, two step,
Tickle you under there
Wkolo do ogrodka  
(wodzimy palcem wskazujacym po dloni dziecka)
Misio skrada sie
(jak wyzej)
Tu kroczek, tam kroczek
(idziemy w gore reki udajac nogi wskazujacym i srodkowym palcem)
I polaskocze Cie
(laskoczemy pod pachami)
 
Twinkle, twinkle, little star,                 
How I wonder what you are.                  
Up above the world so high,                  
Like a diamond in the sky.                    
 
Blysnij, blysnij gwiazdko nam
Czymze jestes nie wiem sam
W gorze, w gorze w niebie gdzies
Niczym diament swiecisz sie

This little piggy went to market. 
This little piggy stayed home.
This little piggy shared a roast beef, 
This little piggy shared none.
And this little piggy went wee wee wee all the way home             

Ta mala swinka poszla na rynek
Ta mala swinka zostala w domu
Ta mala swinka miesko dzielila
A ta nie dala nikomu
A ta mala swinka pobiegla kwi kwi kwi kwi cala droge do domu 

W tej wyliczance ciagamy dziecko za paluszki u stop, a gdy dochodzi do ostatniego fragmentu a ta mala swinka zwykle przedluzamy jak tylko mozemy dodajac np. ta mala swinka, swinusia, swiniatko, prosiaczek, wieprzowinka itp. i na kwi kwi kwi cala droge do domu laskoczemy dziecko wzdluz nogi - wtedy zwykle dziecko tez kwiczy - z zachwytu :D


I na koniec, ulubiona piosenka Mili:

The wheels on the bus go round and round,                
round and round, round and round.                                                      
The wheels on the bus go round and round,
all day long                           
                                                                                      
Kola autobusu kreca sie           (dziecko robi mlynek rekami)
kreca sie, kreca sie
Kola autobusu kreca sie
Caly dzien        (dziecko rozklada rece) 

The wipers on the bus go Swish, swish, swish;                                    
Swish, swish, swish, Swish, swish, swish.    
The wipers on the bus go Swish, swish, swish,   
all day long      
                                                                                                          
Wycieraczki robia szur szur szur    (dziecko wykonuje ruch wahadlowy rekami)
szur szur szur, szur szur szur
Wycieraczki robia szur szur szur
Caly dzien     (dziecko rozklada rece))

The driver on the bus goes Beep, beep, beep;
Beep,beep,beep; Beep, beep, beep. 
The driver on the bus goes Beep, beep, beep,                  
all day long  

Pan kierowca robi pip pip pip (dziecko uderza w blat stolu)
pip pip pip, pip pip pip
Pan kierowca robi pip pip pip
Caly dzien        (dziecko rozklada rece)

Oczywiscie i zwrotek jest wiecej i piosenek jest wiecej, to co zamiescilam to tylko najpopularniejsze przyklady, ale z checia sie podziele reszta przy innej okazji :)

środa, 8 lutego 2012

Tak latwo zapomniec...

Jestem matka zakochana w swoim dziecku. Jak wiekszosc przedstawicielek tego gatunku, uwazam ze moje dziecko jest najladniejsze, najmadrzejsze i wogole najwspanialsze na swiecie. I czasem sie zapominam. Zapominam jak sie czulam, gdy sie staralismy o Mile. Gdy inne kobiety byly w ciazy, albo mialy malutkie dzieci a ja bylam sama i sadzilam ze "nigdy nigdy na mnie nie poleci, bo jestem tlusta i obrzydliwa". Gdy balismy sie z mezem ze nigdy nie bedziemy rodzicami (mial paskudna operacje, po ktorej istnialo takie ryzyko). I czasem sie rozgaduje, co nowego zrobila moja wspaniala coreczka, a pozniej sobie przypominam kto siedzi naprzeciw mnie. Ze jest to np. kolezanka stanu wolnego, ktora mowi ze nie zamierza sie nigdy wiazac bo to smierc dla duszy kobiety, czy para ktora jest razem od wielu lat a nie maja dzieci. I widze ich usmiechy, wygladajace na szczere i zainteresowanie. Ale ja przeciez tez kiedys swietnie udawalam. Udawalam ze potrafie sie cieszyc cudzym szczesciem, ze jeszcze wcale nie myslimy o dziecku, ze wcale nie chce byc z kims w zwiazku a tak wogole to ja przeciez wcale nie lubie dzieci i jeszcze o nich nie mysle. Dlatego staram sie kontrolowac, bo moze para, ktora deklaruje ze wcale nie mysla jeszcze o dzieciach, tak naprawde sie o nie stara i to juz od dluzszego czasu, moze zdeklarowana singielka przez ktorej lozko przewija sie wiecej mezczyzn niz przez dworzec centralny, tak naprawde czuje sie w nim samotna, gdy jest puste. A moze wcale tak nie jest. Dlatego staram sie nie opowiadac non stop o tym jak wspaniale jest moje dziecko i jak bardzo je kocham. Pomimo ze kocham je bardzo, bardzo mocno.

wtorek, 7 lutego 2012

Wodna tworczosc...

Bylo o basenie? Bylo! Ale zebysmy tak do konca sie nie wysuszyli, postanowlam zamiescic tekst piosenki, ktora sobie wraz z  Mila spiewamy. Czy wszsyscy znaja piosenke "Chachary"? No pewnie ze wszyscy. Kto nie zna - odsylam do Wujka Google ;)

W kazdym razie, aby oszczedzic Mili tekstow w stylu Jedna baba drugiej babie, postanowilam slowa nieco... zmodyfikowac :D W zwiazku z czym mamy piosenke "Szuwary" spiewana na melodie "Chachary". Wszystko jasne? To lecimy!

Szuwary

Jedna rybka drugiej rybce polamala wodne skrzypce

Ref.
A szuwary zyja (zyja!)
Wode ciagle pija (pija!)
Z gory spogladaja (daja!)
Stawik dobrze znaja (znaja!)

Kazdy krabik na spacerze mame swa za szczypce bierze
Ref.
A szuwary zyja (zyja!)...
Czy normalny wegorz dlugi codzien jesc owsianke lubi?
Ref.
A szuwary zyja (zyja!)...
W ranek jasny, w wieczor ciemny, szczupak zawsze dba o zeby

Ref.
Kazda rybka, nawet zlota wnet pobrudzi sie od blota
Ref.
Zabka czesto w wodzie plywa, ten styl zabka sie nazywa

Zwrotki wymyslamy na biezaco, te tutaj to tylko przyklad tych, ktore spiewamy najczesciej. Mili piosenka sie bardzo podoba i dospiewuje czesci w nawiasie :D

(c) Dori

poniedziałek, 6 lutego 2012

Mialo byc o basenie...

... i bedzie o basenie :) A co! Zeby nie bylo ze slowa na wiatr rzucam albo cos. Nie bylo to nasze pierwsze spotkanie z basenem. Zdarzalo sie nam juz moczyc wczesniej. Ale mlodziez nie miala wtedy rekawkow do plywania i nie chodzila sama i byla troche przerazona. A dorosli nie mieli samochodu i wystarczajaco samozaparcia zeby regularnie molestowac babcie Mili o podwiezienie na plywalnie, w zwiazku z czym rozeszlo sie po kosciach. Ale udalo nam sie zmusic, resztkami samozaparcia i poszlysmy na basen. A wlasciwie poszlismy, bo teraz Tatus Mili tez z nami chodzi. To niesamowite, jak bardzo podoba jej sie plywanie. Oczywiscie ma na sobie poki co rekawki, ale nie pozwala nam sobie pomoc. Plywa pieskiem caly czas, nawet gdy wchodzi z nami na troche do duzego basenu, w ktorym nie czuc dna i woda jest zimniejsza, to i tak jej sie bardzo podoba. Zaluje ze nie mozna robic zdjec na basenie, ale oto fotka z przebieralni: 


A teraz slow kilka o samym basenie: Musze przyznac, ze jest bardzo prorodzinny. Nigdy nie zwracalam uwagi na pewne rzeczy, dopoki nie odtyczyly mnie samej. Bardzo fajne jest to, ze oprocz normalnego duzego basenu, dostepny jest basen dla brzdacow w wieku Mili i nieco starszych. W malym baseniku jest zjezdzalnia dla maluchow na tzw. glebszym koncu, ktory ma ok. 70cm glebokosci. No a tak wogole, to nie jest taki znowu maly. Mysle ze tak ze 4x7m ma, ale zadnej konczyny za to sobie nie dam uciac. Bardzo fajnym rozwiazaniem sa rowniez przebieralnie rodzinne: pokoje z zainstalowanym prysznicem, kilkoma lawkami i stolikiem do przewijania. Minusem jest to, ze jest ich tylko dwie, ale zawsze to lepiej niz jakby zadnej nie bylo. Wchodzi sie do nich z zewnatrz i przechodzi prosto na basen. W zwiazku z tym nie trzeba sie przemykac przez damska albo meska chylkiem, obydwoje rodzicow moze wejsc, przebrac sie w spokoju i przygotowac dziecko. Minusem jest to ze jest ich tylko dwie i to ze nie ma w nich suszarki do wlosow, wiec i tak musialam Mile prowadzic do damskiej, na suszenie. Rodzice tutaj nie susza wlosow dzieci tak namietnie jak Polacy. Glowka w kaptur i do samochodu :p Ponadto, jesli jakas mama zdecyduje sie solo wybrac na basen, to dostepny jest dla niej rowniez stolik do przewijania i kojec, do ktorego mozna odlozyc dziecko w ramach przebieralni damskiej. Nie mam pojecia jak jest w meskiej, musze sie dopytac. Male dzieci wchodza za darmo. Rodzice nie, ale nie jest to duzy wydatek.