piątek, 2 marca 2012

No Niech... ;)

Z irlandzka Babcia Mili relacje ukladaja nam sie roznie. Byly chwile, kiedy mialam ochote spluknac telefon w sedesie gdy widzialam ze dzwoni, ale byly tez momenty gdy bylo milo. Jak to w rodzinie;) Chwilowo sytuacja sie troche poprawila, ale pewne rzeczy pozostaja bez zmian. Np. to, ze Babcia kupuje ubranka Mili - co jest super bo ubranka sa naprawde ladne i modne, z tym ze ona oczekuje ze w zwiazku z tym my bedziemy Mile codziennie ubierali inaczej, a malo tego tylko w te ubranka od niej. Kazdy prezent przychodzi z rachunkiem dopisanym malym druczkiem. Poniewaz Tatus Mili pojechal z kolegami do Nothingham na jakies targi ksiazki, tak sie zlozylo ze ja dzisiaj szykowalam ja do wyjscia. Wstalysmy rano zeby wyslac ja do Babci zanim pojdzie do Niani. Ubieram Mile rozmawiamy i mowie:
- A teraz zalozymy bluzeczke od Babci i sweterek od Babci. Po co Babcie denerwowac, niech sie Babcia cieszy.
- Tak, niech sie Baba cieszy... - zgodzila sie Mila.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz