poniedziałek, 19 marca 2012

Witam ponownie :) Z nowej pracy. Pisalam jakis czas temu, o mozliwosci awansu, ktora przedemna stanela. Zastanawialam sie rowniez, czy z niej skorzystac, poniewaz martwilam sie jak bedzie wygladalo nasze zycie codzienne, jesli ta oferte przyjme. Nie mniej, po przemysleniu za i przeciw, postanowilam ja przyjac. Jak nam to poki co wychodzi? Nie jest tak tragicznie. Czesto podziwiam instynkt mojej corki. Dopoki pracowalam blisko domu, zwykle kladlam Mile na drzemke po powrocie do domu. W tym czasie ja gotowalam obiad, nastawialam pranie/rozwieszalam pranie, nastawialam zmywarke. Ogladalam gotowe na wszystko, aerobikowalam sie. Po uplywie dwoch godzin Mila wstawala i bawilysmy sie razem. W momencie gdy przyjelam ta prace, pomimo ze w jej rozkladzie dnia tak naprawde nic sie nie zmienilo, ona zaczela sypiac u niani godzine w ciagu dnia. Tak sie sklada, ze zamierzalam nawet poprosic jej nianie o to, zeby probowala ja klasc w ciagu dnia, nie mniej nie sadzilam ze sie nam to uda. A tu prosze, jak swietnie wyczula :) Gdy do domu odwozi ja babcia, bawimy sie do godziny 21.30, gdy ja ide po nia na piechote, mamy mily godzinny spacerek do domu i tez sie bawimy - tylko ze po spacerku :D Gdy juz spi, gotuje obiad na nastepny dzien, sprzatam itd. W gruncie rzeczy niewiele sie zmienilo. Chyba tylko to, ze mniej czasu mozemy spedzac z mezem, bo gdy pracowalismy w jednym miejscu, to przynajmniej mloglismy zjesc obiad razem, a teraz nawet te 20 minut nam odpadlo :( Ale pocieszam sie, ze gdy juz mnie wytrenuja, to pozwola mi moze wrocic do dawnej placowki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz