piątek, 9 grudnia 2011

W duchu maloswiatecznym...

Mikolaj ma klopot. Nie wie co powinien przyniesc mojemu dziecku. Co gorsze Mikolaj ma jeszcze wiekszy klopot, bo oprocz Mili, ktora jeszcze dzieki Bogu nie dala sie zlapac w szpony swiatecznego konsumpcjonizmu, Mikolaj musi kupic prezenty dla dziadkow Mili, jej stryjkow, ich aktualnych partnerek zyciowych, chrzesniaka taty Mili i jego siostry, chrzesniaka mamy Mili i jego siostry (ktorzy sa w Polsce, wiec dochodzi przesylka), rodzicom wspomnianych chrzesniakow tez wypadaloby cos przyniesc. Tata Mili niby juz sobie kupil prezent za duzo-za-duzo (zestaw farb), ale Mikolaj mysli ze milo by mu bylo gdyby jednak cos dostal. Do tego dochodzi jeszcze prababcia Mili i siostry babci Mili. Dlatego Mikolaj liczy i cyferki skacza mu przed oczami. Mikolajowi marza sie swieta, kiedy to kazdy by wyciagnal jedno imie z kapelusza i dla tej osoby przygotowalby cos w ramach prezentu. Niestety tutejsza tradycja nakazuje ze na swiateczne prezenty wydaje sie mniejwiecej 1500 funtow (ktorych Mikolaj oczywiscie nie ma) i Mikolaj przestal sie juz ludzic nadzieja, ze przeforsuje jakies zdroworozsadkowe rozwiazanie, nie wiarzace sie z popadaniem w dlugi.
Dlatego Mikolaj woli Wielkanoc: mniej komercji (poki co).

2 komentarze:

  1. ech... U nas w zeszłym roku losowaliśmy między rodzeństwem a wszyscy obdarowywali tylko dzieci. W tym roku prezenty dostaną tylko dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. my obdarowujemy tylko dzieci, a najważniejsze, żeby znaleźć trochę czasu w święta i chociaż raz w roku się spotkać z rodziną

    OdpowiedzUsuń