poniedziałek, 31 października 2011

Brum Brum...

W dniu wczorajszym zadzwonila do mnie kolezanka i rzucila haslo: Jedziemy na zakupy, chcecie zabrac sie z nami? Mlodziez mialam akurat ubrana, nakarmiona i przewninieta, szalejaca po salonie w zwiazku z czym pomyslalam: Czemu nie? Samochod chetny zabrac mnie i Miluske Maluske na raz, trafia sie rzadko - zwlaszcza nieodplatnie i w czynie spolecznym ;) Tak wiec umiescilam mlodziez w kojcu wsrod zabawek, oznajmilam ze zaraz pojedziemy autem "Brum, Brum..." i poszlam sie ubrac na gore. Ubieram sie wiec ja, ubieram i slysze jak Mila powtarza z dolu "Brum Brum!". "Brum, Brum!" staje sie coraz glosniejsze... i glosniejsze. Wygladam na klatke schodowa a tam moje "Brum,Brum!" na czworaka wspielo sie po schodach. Do tej pory nie wiem w jaki sposob otworzyla kojec, dzieki Bogu ze nie probowala pokonywac dystansu na dwoch nogach, bo moglo by sie to roznie skonczyc...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz